Tak się zastanawiam: Co daje człowiekowi prawdziwe szczęście? Czy jest to nowy samochód? Duży dom lub mieszkanie? A może świetna praca? Szczerze mówiąc wątpię, że jakiekolwiek dobra materialne dały komukolwiek, kiedykolwiek, jakiekolwiek szczęście. Już kilku krotnie wspominałem, że przyszło nam żyć w dziwnych czasach. Dziś dobra materialne są w zasięgu ręki łatwiej niż kiedykolwiek. Jednak odnoszę wrażenie, że społeczeństwo wcale nie jest szczęśliwsze. Dlaczego? Może z powodu obowiązków jakie niesie za sobą każda posiadana rzecz: rata kredytu, koszty utrzymania i napraw? A może dlatego, że staramy się wypełnić różnymi rzeczami pustkę, której nie wiemy jak wypełnić inaczej? Mówi się czasem nawet, że kupujemy rzeczy których nie potrzebujemy, za pieniądze których nie mamy, by zaimponować ludziom których nie lubimy. Dziwne, jednak niestety często prawdziwe mimo, że nikt się do tego otwarcie nie przyzna. Więc co tak naprawdę może dać nam szczęście i wypełnić pustkę w tych dziwnych czasach?
Wielu z nas, żyje od wypłaty do wypłaty i ledwo daje radę spłacić wszystkie kredyty. Zarabiamy na życie w zawodach których często nie lubimy, w miejscach nie dających zbyt dużych perspektyw. Statystycznie wracamy do domu, by po obiedzie obejrzeć kilka programów w telewizji a potem iść spać. Czegoś brakuje. Podświadomie czujemy, że to nie to. Fakt telewizor ma 55 cali, ale 30 calowy tak samo pokaże film czy wiadomości. Fakt chata sto metrów, ale dupa na kanapie zajmie przecież tyle samo miejsca i w kawalerce. Fakt limuzyna przed domem, ale co z tego skoro zakupy z biedry i Lidia przywieźć można małym fiatem. Podświadomość nasza czuje, że to nie to. Podświadomość i wewnętrzne „ja” czują i duszą się od tych zamienników. Krok po kroku stajemy się coraz bardziej zmęczeni i znużeni gonitwą za czymś czego znaleźć nie umiemy. Czasem stajemy się wręcz zgorzkniali i cyniczni. Co to więc jest to „coś”? Czym jest ten magiczny składnik życia o którym nikt nigdy nam nie powiedział, a potrzebujemy go jak powietrza by poczuć się szczęśliwym.
Myślę, że tym czymś jest: CEL.
Dowolny, jakikolwiek, byle przyspieszający nam tempo bicia serca. Ogródek na balkonie, założenie osiedlowej kapeli rockowej, znaczki, szachy, zwiedzanie, podróżowanie. Jednak najlepszy cel to konkretny cel. Im bardziej konkretny tym lepiej. Bo tym łatwiej go osiągnąć. Żyjemy w dziwnych czasach, w czasach gdzie wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, więc skoro jest wszystko to ciężko wybrać cokolwiek. Ja proponuje sport. Jaki sport? Na początek odejdę od mojego naturalnego wodnego środowiska i proponuje bieganie. A konkretnie: zawody biegowe!
Wszędzie w całej Polsce w promieniu 20 kilometrów od miejsca, w którym się mieszka co tydzień są organizowane jakieś zawody biegowe. Czemu konkretnie to? Bo zawody dają cel. Bieganie samo w sobie dla wielu jest zwyczajnie nudne. Ale zawody to zupełnie inna bajka. Zawody to rywalizacja, to niezależnie od wszystkiego adrenalina, to radość z dobiegnięcia do mety, to radość z wyprzedzenia choć jednej osoby. Nawet gdy dystans przejdziemy spacerem (co nie jest zabronione) dostaniemy medal ukończenia. Taki medal automatycznie staje się skarbem. Zawody to zestaw fascynujących emocji: tremy, strachu, ekscytacji, czasem frustracji, ale zawsze radości. To koktajl dumy i zmęczenia, radości i bólu, szczęścia i zadyszki. Zawody to wysoce uzależniająca adrenalina.
Rozpoczęcie przygody z bieganiem i startami w zawodach daje bezsprzeczny i duży CEL. Udział w zawodach i ukończenie ich dają kopa. Niezależnie od dystansu czy stopnia trudności trasy. Najprostsze biegi organizowane są na dystansach 5km w lesie po płaskim. Jest to dystans zupełnie dla każdego. Często więcej w galerii handlowej robimy, a kop energetyczny z ukończenia zawodów jest znacznie większy niż kupowanie kolejnych szmatek.
Bolą kolana? Proszę bardzo. Połowa zawodów równolegle do biegu organizuje też nordicwalking. Nie ma butów? Najprostsze adidasy to mniej jak 100zł i na początek wystarczą. To nie dla mnie? A codzienne oglądanie w TV cudzego, życia zamiast korzystania ze swojego jest dla Ciebie?
Wyłącz telewizor! Wyjdź z domu. Otwórz się na to co i tak w Tobie drzemie. Idź i pobiegnij w zawodach. Poznaj to uczucie. Dowiedz się jako to jest minąć metę. Poznasz siebie i dowiesz się czegoś nowego o sobie. To prosty i nieskomplikowany CEL. To cel precyzyjny i dający natychmiastowe efekty. Fakt może nie być dla Ciebie. Ale masz lepszy? Może akurat biegnąc w zawodach odkryjesz w sobie jakieś prawdziwe powołanie? Daj sobie szansę by być szczęśliwym.
Paweł Myłka