SYZYF – bóg crossfiterów

Mówi się, że Syzyf jest symbolem bezskutecznej i bezowocnej pracy. Niemal męczenia się bez powodu i celu. Mówi się że przeskrobał i bogowie go ukarali turlaniem kamienia pod górę. Ale czy na pewno tak było? Dla mnie Syzyf jest bohaterem, a przy tym niezłym cwaniakiem. Dlaczego?

Syzyf był przede wszystkim osobą uwielbiającą życie i cieszącą się każdą chwilą. Dbał o kontakty towarzyskie, a tych miał sporo. Był w końcu też i ulubieńcem bogów. Fakt – plotkarz był z niego niezłomny, aż w końcu przegiął i wkurzył Zeusa ale…. Czytając o Syzyfie wpada mi jedna podstawowa rzecz, która chyba wszystkim umyka (szczególnie w szkole). Syzyf kochał życie i robił wszystko by je przedłużyć. Był przy tym bardzo przebiegły. A gdy dostał swoją „karę”. Pchanie głazu pod górę. Czy to na pewno była kara? On tę skałę pcha już kilka…. kilkanaście….  kilkadziesiąt tysięcy lat….. Przez ten czas musiał po pierwsze wyrobić niezłą krzepę i kondycję, a po drugie z mitu wynika, że on nadal ŻYJE!!!! I do tego pewnie ma się całkiem nieźle bo przecież nikt nie narzucił mu tempa treningu, długości interwałów, częstotliwości i ilości serii. Ma wykonywać swoje ćwiczenia w dogodny dla siebie sposób i będzie dzięki temu żył wiecznie.

Syzyf jest dla mnie takim trochę pokręconym dowodem na to, że praca (szczególnie nad sobą) popłaca. Treningi w sumie nie prowadzą do niczego innego jak do tego syzyfowego efektu długowieczności. Każdy kto uprawia na co dzień sport to zrozumie. Mamy oczywiście swoje cele. Czasem je osiągamy, ale częściej (jak u Syzyfa) nie. Jednak przy ćwiczeniach zawsze jest jeden i ten sam efekt. Dłuższe życie, lepsza kondycja, dobre samopoczucie.

Syzyf musiał być szczęśliwy pchając swój głaz. Boska gwarancja długowieczności, jeśli tylko będzie ćwiczył. Czy można chcieć coś więcej? Ja robiąc swoje ćwiczenia, czy to bieganie, czy w domu, na siłowni lub basenie zawsze się uśmiecham i cieszę się z możliwości poruszania się.

Czy na pewno kara? Nie wydaje mi się. Raczej sposób działania. Rada dla każdego z nas, że nie ma pracy bezowocnej. Bezowocne jest jedynie siedzenie. Praca, szczególnie ta, która nie przynosi pożądanych efektów (niby bezowocna), daje efekt w postaci informacji. Informacji, że to co robię nie jest dla mnie dobre, więc muszę zacząć coś innego. To też jest owocem pracy.

Każdy z nas zmaga się w życiu z różnymi problemami i syzyfowym targaniem się z nimi. Ale czy jest to bezowocne? Zależy od kontekstu. Jeśli mamy dobry powód i cel w życiu to żadna praca i problem nie są nam straszne. Jeśli przy tym wykonujemy swoje codzienne, co tygodniowe (jak co komu pasuje) ćwiczenia to już chyba niczego innego w życiu więcej nie potrzeba. Bo dobre samopoczucie będzie przy nas zawsze.

To mi daje do myślenia. Muszę spróbować crossfitu i turlania…. może nie kamienia, ale jakiejś dużej opony to na pewno. Jak Syzyf może to i ja mogę.

Organizator projektu:

W projekcie udział biorą: