Turystyka wodna - czyli wypoczynek na wodzie

Ze wszystkich możliwych form wypoczynku, jakie istnieją moją ulubioną jest spędzanie czasu na wodzie. Jako osoba całkowicie uzależniona od żagli, żeglarstwa i wszystkiego, co z wodą związane szczerze polecam taki sposób wypoczynku. Żeglowanie, kajaki, powolna włóczęga po kanałach, jeziorach, czy morzu lub choćby wędkowanie z łódki. Każda godzina spędzona na wodzie jest moim zdaniem, dobrze wykorzystaną godziną. Dlaczego? Na styku dwóch żywiołów: wody i powietrza jestem w swoim domu. Zawsze był i podejrzewam zawsze będzie to dla mnie azyl i oaza spokoju. Ucieczka od zgiełku, pogoni i stresu. Tu ładuje akumulatory i mam możliwość wyżycia się. Tu nabieram dystansu do rzeczywistości i świata, który mnie otacza. Tu mam możliwość bycia odkrywcą i łowcą przygód.

 

Żeglarstwo.
Dla mnie pierwsze i jedyne prawdziwe uzależnienie. Wymaga sporo know-how i trochę wprawy, ale za to jak już się opanuje podstawy to można zdziałać cuda. Jestem fanem pewnego młodego Brytyjczyka, który po tygodniowym szkoleniu kupił małą kabinówkę, którą przepłynął Atlantyk. Szczerze odradzam takiego ekstremalnego podejścia, nie mniej jednak samo to pokazuje, że nie taki diabeł straszny. Żagle dają nieskończone możliwości relaksu, rywalizacji lub odkrywania i poznawania nowych rzadko, bądź wcale nieuczęszczanych miejsc. Żagle pozwalają zostać prawdziwym odkrywcą i łowcą przygód. Nieważne przy tym, że odkrywamy tylko małe zatoczki miejscowego jeziora. Są to zatoczki, do których nie ma dojścia od lądu, a to daje im dziewiczy i nietknięty charakter. Bo to my je odkrywamy. Są one naszym prywatnym i bardzo osobistym sekretem i doświadczeniem. Z żaglówki świat zawsze wydaje się inny – powolniejszy. Żagle dają czas na zadumę i prawdziwą integrację z towarzyszami podróży. Gdy żagle napełniane wiatrem pchają jacht do przodu, człowiek może w zadumie nad życiem doznać niemal nirwany, a euforyczny stan potrafi się utrzymywać jeszcze tygodniami. Połączenie dwóch żywiołów, wody i powietrza oraz nieskończenie wielkiej potrzeby człowieka poznawania nieznanego narodziło sport, jakim jest żeglarstwo. Szczerze polecam.

Kajaki.
Gdzie jacht nie wpłynie, kajak na pewno da radę. Jachtem wpłyniemy w zatoczkę. Za to kajak zmieści się między krzakami i zatopionymi drzewami. Kajak wpłynie w wąski przesmyk i zmieści się w szczelinę między wystającymi z wody przeszkodami. Co prawda, wiosłowanie przez kilka godzin to nie lada wysiłek dla rąk i barków, ale czy to źle? Krzepa i kondycja zawsze są sprzymierzeńcami w życiu, a dobre zdrowie uzyskane dzięki nim jest bezcenne. Co prawda na pierwszy raz nie polecam kilkugodzinnego rejsu, ponieważ… aaałaaaa. Wiem to po sobie. Nie mniej jednak, kajak daje możliwość zobaczenia rzeczy naprawdę niecodziennych i wybitnie wyjątkowych. Na kajaku można wpłynąć w prawdziwie dziewicze miejsca, których jeszcze nikt nie widział. Kajak daje możliwość odosobnienia i izolacji, (jeśli ktoś jej potrzebuje) na zupełnie innym i niespotykanym poziomie. Można uciec od zgiełku industrialnego akompaniamentu wyścigu szczurów, w prawdziwą, nieznaną dzicz. Dzicz, która przywoła pierwotne instynkty i pozwoli wrócić do podstaw oraz przestawić się z powrotem na właściwe tory.

Łowienie ryb z łodzi.
Kiedyś ojciec opowiedział mi taką historię, jak spotkał znajomego, co w trakcie dość dużego deszczu szedł na ryby. Spytał go, po cholerę on w taką pogodę idzie „moczyć kija”?. Ten chwilę się zastanowił i tak powiedział: Jestem 10 lat po ślubie. Jak będziesz 10 lat po ślubie i będziesz miał swoje dzieci to wtedy zadaj mi to pytanie. No i po 10 latach spotkali się, gdy ojciec był 10 lat po ślubie z trójką maluchów na koncie. I co? Kolega go spytał. A ojciec na to: Teraz Ci tego pytania nie zadam. Historyjka ta jest dla mnie wytłumaczeniem wszelkiego rodzaju potrzeb mężczyzn, by wrócić w dzicz, by polować, by zająć się tym, co mężczyzna robił przez ostatni milion lat. Miejscem mężczyzny jest dzicz. Zadaniem mężczyzny jest zdobywanie pokarmu. Łowienie ryb jest tego namiastką i jednocześnie pozwala tak jak żagle, czy kajaki uciec od ciężarów codzienności. Dlaczego piszę o łowieniu ryb z łodzi? Łódź w tym wypadku ma te same zalety, co żaglówka i kajaki. Daje możliwość dotarcia na nowe i mniej eksploatowane miejsca (łowiska). Daje odosobnienie i prywatność. Pozwala jak żagle, czy kajaki zresetować napięcia psychiczne i fizyczne. Pomaga zachować równowagę.

Są to tylko trzy przykłady tego, co można robić na wodzie. Pominąłem, co prawda całą gałąź motorowych sportów wodnych, ale pozwolę sobie na małą stronniczość. Zwyczajnie nie lubię hałasu i sztucznej fali. Z góry przepraszam, jeśli uraziłem kogoś tym stronniczym podejściem, jednak woda kojarzy mi się przede wszystkim z naturą, a dudnienie diesla czy ryk milionokonnego silnika przyczepnego jest dla mnie jej zaprzeczeniem. Co prawda rozumiem frajdę idącą z narciarstwa wodnego, czy wakeboard i tym podobnych. Jest to jak najbardziej baaaaardzo aktywny sposób spędzania czasu i z definicji wpisuje się w moją filozofię. Jednak, jak każdy człowiek i ja pozwolę sobie na odrobinę własnej opinii i szczyptę hipokryzji.
Wspólne rodzinne wypady za miasto pomagają nauczyć nie tylko dzieci, ale i rodziców siebie nawzajem. Na nowo poznać i zaakceptować. Postawienie siebie i bliskich w nowym miejscu, nowej scenerii i w nowej sytuacji nauczy nas wiele o samych sobie. Dajmy sobie szanse na rozwinięcie relacji z dziećmi, lepsze samopoczucie, bycie zdrowszym i szczęśliwszym. Każde wyjście z domu i pójście nawet utartymi szlakami na niedługi spacer da nam wiele dobrego. Nie traćmy czasu i żyjmy pełnią życia. Swojego życia. Nie tego sztucznego bądź wirtualnego „z pudła”.

Zachęcam do spędzania czasu na wodzie. Nie masz łodzi? Czarter jest rozwiązaniem szybkim i prostym, a rosnąca konkurencja na rynku powoduje spadek cen i wzrost jakości usług. Spróbuj włóczęgi po kanałach, rzekach, czy jeziorach. Doświadczysz nowych rzeczy, a wyjątkowe przeżycia będziesz wspominał jeszcze miesiącami.

Paweł Myłka

Organizator projektu:

W projekcie udział biorą: